poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Rozdział 3 "Wycofać się już nie możesz"

Moim oczom ukazał się widok wyczekiwany od bardzo dawna.  Na myśl o wspomnieniach kojarzących się z tym miejscem na twarzy zagościł mi szczery uśmiech. Omiotłam ulicę Pokątną bystrym wzrokiem i niechybnie przyuważyłam kilka zmian w wyglądzie czarodziejskiej ulicy. Sklepy bardzo znane mi wcześniej zostały pozamykane w mgnieniu oka i została po nich tylko pusta witryna i zabite deskami okna. Smutniejsza w miarę zobaczenia kolejnych zamkniętych sklepów kierowałam się do Trzech Mioteł na spotkanie z Ginny. Z zadumy wyrwała mnie postać stojąca przed pubem gdzie miałam spotkać się z przyjaciółką. Z daleka dobrze nie widziałam, ale przyuważyłam dwóch mężczyzn, którzy chyba się o coś kłócili. Zdecydowałam się podejść bliżej by usłyszeć ich rozmowę.
- Synu, zrozum, że wszystko robimy tylko i wyłącznie dla Twojego dobra - powiedział spokojnym głosem starszy z nich.
- Nie rozumiesz, że ja nie chcę dalej TEGO robić?! - krzyknął drugi mężczyzna zaciskając ze złości pięści. Wiem w jakich czasach żyjemy, ale  jestem już dorosły i sam potrafię dokonywać decyzji!
Starszy pochylił się nad nim i powiedział:
- Rozumiem co czujesz i cokolwiek postanowisz to będziemy z matką cię wspierać, ale sam dokładnie wiesz, że wycofać się już nie możesz, a jeśli spróbujesz to ON wtedy ciebie i nas zniszczy. Zastanów się czy dobrze robisz, bo przy NIM jesteśmy bezpieczni.
- BEZPIECZNI?! Tyle niewinnych ludzi umiera przez NIEGO, a ty czujesz się bezpieczny?! - emocje które skrywał w sobie drugi z nich wybuchły. Odepchnął ojca i nie chcąc dalej z nim rozmawiać odszedł szybkim krokiem i skierował się w MOJĄ STRONĘ? To co usłyszałam przed chwilą wprowadziło mnie w osłupienie. O kim oni mogli rozmawiać i o co chodziło? Szukając odpowiedzi na pytanie  poczułam nieprzyjemny ból w ramieniu i nawet nie zdążyłam nic powiedzieć, bo już leżałam na ziemi, a obok mnie moja walizka.
- Uważaj jak chodzisz! - krzyknęłam zdenerwowana na osobę, która sprawiła, że w niemiły sposób straciłam grunt pod nogami. Nie miałam ochoty nawet spojrzeć kto przyczynił się do mojego upadku, tylko starałam się pozbierać kilka rzeczy, które wypadły mi z walizki. Ale wtedy usłyszałam nad sobą przyjemny głos:
- Strasznie mi przykro, pozwól chociaż żebym pomógł ci wstać - powiedział aksamitnym głosem chłopak i wyciągnął w moją stronę rękę w geście pomocy. Podniosłam głowę by skorzystać z oferowanej pomocy gdy nagle zauważyłam, że nade mną stoi nie kto inny tylko ten dupek Malfoy! Zdenerwowana na siebie za głupie myśli i podsłuchiwanie, bez namysłu powiedziałam:
- Obejdzie się bez pomocy. Następnym razem patrz jak chodzisz, Malfoy!
- Jak chcesz, Granger - wzruszył ramionami i jak szybko przyszedł to tak szybko odszedł. Złapałam się za głowę, bo nie mogłam uwierzyć własnym oczom, że Malfoy, Draco Malfoy, zimny arystokrata podał mi rękę! To jest takie podejrzane i bardzo dobrze, że mu odmówiłam, pewnie zacząłby mnie wyzywać od szlam! Ale był jakiś dziwny, inny...
- Przecież nie będę zaprzątała sobie głowy takim idiotą! - powiedziałam do siebie na znak zakończenia tego niemiłego spotkania. Zabrałam swoje rzeczy i poszłam szybko do Trzech Mioteł, w głowie układałam sobie już wiązankę przeprosin dla Ginny, ale gdy weszłam do pubu to rozszerzyłam oczy ze zdziwienia. W tym momencie zrozumiałam, że ten dzień nie będzie taki spokojny jak się zapowiadał...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz